Oto treść listu w którym w obszerny sposób przedstawiam swoją opinię na temat turystyki w Puszczy Białowieskiej w kontekście dyskusji nad powiększeniem Parku Narodowego.

Białystok, dnia 26 marca 2000

Zabieram głos w dyskusji na temat powiększenia Białowieskiego Parku  Narodowego. Jestem jednym z najaktywniejszych organizatorów turystyki na terenie Puszczy Białowieskiej, właścicielem biura podróży BIRD SERVICE - nie waham się stwierdzić - wiodącego organizatora turystyki przyrodniczej w Polsce. Przez ostatnie 10 lat działalności obsługiwałem w Puszczy  kilka tysięcy osób z prawie wszystkich krajów Europy. Jestem autorem szeregu nowatorskich pomysłów (m.in. cyklicznych imprez "Polish Bird Festival"). Na skutek moich starań właśnie Puszcza i Podlasie znalazły się w programie wielu zagranicznych biur podróży. Kilkaset osób z całej Polski, uczestników mojej imprezy "Pociąg do Przyrody" w tym roku po raz pierwszy spędzi w Puszczy całe Ferie  Wielkanocne.

W kampanii na rzecz powiększenia Parku Narodowego często i gęsto padają argumenty, jak to "Park stworzy warunki do rozwoju turystyki" (dr Janusz Radziejowski, Główny Konserwator Przyrody), że  "Jest więc nadzieja, że Park ożywi turystykę, gastronomię, zapełnią się hoteliki" (Prof. Simona Kossak). Opinie tę wypowiadają osoby, które o funkcjonowaniu biznesu turystycznego chyba niewiele wiedzą. Jako praktyk powiedziałbym raczej że jest nadzieja na to że Park zabije turystykę, o ile gruntownie nie zmieni się uprawiana przez dziesięciolecia w Białowieży antyturystyczna polityka. Obecny stan rzeczy niestety nie nastraja optymistycznie.

Turysta, skąd by nie przyjechał - z Siemiatycz czy z Nowej Zelandii, bardzo często odnosi wrażenie że jest w Białowieży towarem mocno niepożądanym. Zwłaszcza taki, który oprócz zaliczenia kilku miejscowych "atrakcji" rzeczywiście zainteresuje się Puszczą i będzie chciał - ku powszechnemu utrapieniu "szwędać się po lesie". Co do tego jednego wszystkie strony dzisiejszego konfliktu - i urzędnicy Parku, i leśnicy i naukowcy i miejscowa ludność byli przez lata wyjątkowo zgodni. Dziś z niedowierzania przecieram oczy i uszy, kiedy te same osoby entuzjastycznie wypowiadają się o turystach, którzy mogą przynieść puszczańskim wsiom rozwój i dochody. Bardzo dobrze że temat został wywołany, niech cała Polska dowie się wreszcie co się od lat dzieje w miejscu które powinno być naszą przyrodniczą wizytówką a jest skansenem absurdów i turystyczną pułapką. Odpowiednie władze - zanim utworzą na terenie całej Puszczy "park dla ludzi" (którego ideę gorąco popieram !) niech najpierw niech zrobią porządek na jego dotychczasowym terenie i "uczłowieczą" warunki jego zwiedzania. W dniach kiedy przy ministerialnych stołach toczą się targi o kolejne miliony złotych dla puszczańskich gmin, taki gest nie kosztuje żadnych pieniędzy, a będzie bodźcem do zwiększenia przyjazdów, przedłużania pobytów i pozyskania sympatii sporej części miejscowej ludności.0

Ogromna część z ok. 100 tys. gości którzy rocznie odwiedzają Białowieżę to turyści jednodniowi, względnie tacy, którzy pozostają na góra 1-2 noclegi. Dłuższa turystyka pobytowa, organizowana przez moje biuro i kilka podobnych firm funkcjonuje tylko dlatego, że oprócz Parku Narodowego istnieje pozostała część Puszczy na której turystykę można organizować w sposób nieskrępowany drakońskimi ograniczeniami i na której większość z naszych przyrodniczych wycieczek się odbywa.  Niestety nikt nie spytał ani mnie ani moich kolegów z branży, jakie są warunki i potrzeby aby turystyka ta mogła trwać dalej, przynajmniej w dotychczasowej formie. Powtarza się puste slogany jak to "park zwabi turystów" a z drugiej strony dopuszcza jedynie możliwość zbioru jagód i grzybów miejscowej ludności, zapominając o licznych turystach - przyrodnikach, którzy aby przyglądać się np. puszczańskim ptakom także muszą w nieskrępowany sposób wejść do lasu. Ludzi takich przyjeżdża dziś do Puszczy co najmniej kilka tysięcy rocznie, z czego wielu w ogóle nie zagląda do Białowieży i do BPN, pozostając jedynie w Hajnówce, Narewce, czy Bondarach (miejscowości na obrzeżu Puszczy), więc statystyki prowadzone przez Park ich nie obejmują. Rozszerzenie parku na całą Puszczę, może spowodować, że znaczna część tego ruchu zostanie przeniesiona na inne tereny  leśne w Polsce a właściciele miejscowych hoteli i pensjonatów zdziwią się bardzo  nie otrzymując od tradycyjnych klientów rezerwacji na kolejny sezon. Ogólnikowe ministerialne obietnice typu  "ależ nie zamkniemy parku" nie bardzo przystają do miejscowych realiów.

Należę do bardzo niewielkiej garstki osób w tym kraju którzy mogą o sobie powiedzieć: tak, znam całą Puszczę Białowieską, byłem w jej wszystkich zakamarkach, w prawie każdym z ponad 500 oddziałów, z wizytą także po stronie Białoruskiej. Doskonale oceniam walory przyrodnicze każdego zakątka tego lasu (jestem nb. leśnikiem z wykształcenia) a dosłownie "metr bieżący" książek o samej tylko Puszczy, zajmuje w moim biurze od lat specjalnie wydzieloną półkę.Ile ludzi w Polsce może się tym pochwalić ? Ledwie kilkudziesięciu - głównie leśników i naukowców, grzejących od lat swoje miejsca w okopach po obu stronach puszczańskiego frontu. A ilu jest pasjonatów, którzy często odwiedzają Puszczę i świadomi otaczającego piękna wędrują po niej ?  Nawet jeśli zbierze ich się wspomniane kilka tysiący - widać jak bardzo wątłe są w społeczeństwie podstawy do dyskusji nad problemem Parku - jakże inne niż gdyby dotyczyły np. Tatr, Kampinosu czy Mazur.

Panie, taki sam las to ja mam na swojej działce !Zanim zaczniemy miejscową ludność mamić obietnicami o rosnących wpływach z turystyki zastanówmy się, kto i po co może tutaj przyjechać, czym może zająć swój czas. Najpierw włóżmy między bajki rojenia o tysiącach bogatych gości z krajów zachodnich, którzy zapłacą tysiące dolarów za pobyt w spartańskich warunkach. Nikt już, kto zna się na rzeczy już w to nie uwierzy- liczba Niemców czy Anglików odwiedzających Puszczę jest od lat stała i prędzej spadnie niż wzrośnie w najbliższych latach, zgodnie ze spadkową tendencją w całym kraju. Dla, jakby go nazwać, "przeciętnego polskiego turysty" Puszcza jest terenem wybitnie nieciekawym. W jego oczach to zwykły nizinny las, niewiele różniący się od innego. Bez jakichkolwiek wzniesień, pocięty siecią monotonnych, prostych dróg, w znacznej części zabagniony, gdzie latem ilości komarów i kleszczy  przekraczają wszelkie pojęcie. Nigdy tu nie przyjadą tłumy turystów uprawiających zwykły, rekreacyjny wypoczynek bo terenów o wiele do tego lepszych, lepiej urządzonych i zagospodarowanych a przy tym z lepszą i tańszą bazą noclegową w Polsce nie brakuje. Już choćby na samej Białostocczyźnie: Puszcza Knyszyńska i Augustowska są o wiele, wiele atrakcyjniejsze. Dlatego też te nieliczne grupki fascynatów którzy mimo wszystkich przeciwności chcą tu teraz przyjeżdżać powinni być hołubieni a nie odstraszani nieżyciowym prawem !

Unikalność Puszczy Białowieskiej polega na jej wyjątkowym przyrodniczym zróżnicowaniu. Zainteresowanie dzikim życiem powoli rośnie w naszym społeczeństwie, o czym świadczą choćby wielotysięczne nakłady albumów, czy setki ludzi przyjeżdżających na "festiwale przyrodnicze". Tylko ta atrakcyjność lasu między Hajnówką a Białowieżą jest rzeczą niesłychanie subtelną: nie da się jej zauważyć tak od razu, jak piękna górskich krajobrazów. Do tego potrzeba sporo cierpliwości, skupienia  a przede wszystkim fachowej pomocy dobrego znawcy przyrody. Tymczasem dotychczasowa polityka BPN w zakresie udostępniania rezerwatu i usług przewodnickich  woła o pomstę. Dostosowana jest wyłącznie do obsługi dawnego komunistycznego modelu zakładowych i szkolnych wycieczek a nie nowoczesnej turystyki wolnych obywateli w demokratycznym kraju.

Przytaczając liczby gości odwiedzających dziś Park Narodowy wspomina się "złote czasy" - lata siedemdziesiąte. Jakże inna była to wtedy turystyka. Jako 8-letnie dziecko w 1974 r. przyjechałem tu po raz pierwszy z  grupą ...pracowników zakładów "Stomil" w Środzie Wlkp. Obrazy, które pamiętam to kompletnie pijane towarzystwo w autokarze, koszmarna kwatera w Hajnówce (wanna w łazience pełna odchodów), i zniecierpliwiony przewodnik który po wejściu do lasu zaraz zawrócił bo zaczął padać lekki deszczyk. Nie zobaczyłem nawet słynnego Dębu Jagiełły, który akurat 2 tygodnie później runął na ziemię. Również i dzisiaj, z tych 100 tysięcy Białowieskich gości wielu odjeżdża nie zobaczywszy nawet w ogóle pierwotnego lasu. Jak to się dzieje ?

W centrum wsi Białowieża, w środku Parku Pałacowego (park z alejkami spacerowymi w środku wsi, założony na początku wieku wokół dawnego carskiego pałacu) straszył do niedawna obiekt noclegowo-gastronomiczny "Iwa", w którym na ok. 200 miejsc noclegowych przypadało kilka toalet nie wymienianych od czasów późnego Gomułki. Międzynarodowe towarzystwo zbierało się przy barku pokrytym brudną, popękaną szybą, także nie zmienianym chyba 20 lat, choć wystarczyłby na to dzienny utarg w niejeden wieczór. Dziś obiekt ten jest już na szczęście zamknięty i remontowany. Jednak styl obsługi turystów w Białowieży nadal przypomina poprzednią epokę. Znaczna część miejscowej ludności zwyczajnie nie lubi turystów i określa ich pewnym nieprzyjemnie brzmiącym białoruskim słowem.  Hotele i pensjonaty nie uznają żadnych reguł rezerwacji miejsc.  W biurze PTTK przybysza witają  Panie, które na zabazgranej mapie pokazują czego nie wolno, a co wolno i ile kosztuje. Wstęp do najważniejszej części Parku Narodowego - pierwotnego lasu obłożony jest takimi restrykcjami i zakazami jak nigdzie indziej w Polsce, przy tym dla indywidualnych turystów praktycznie niedostępny, bez opłacenia drogiego "przewodnika".

mapka Parku NarodowegoWszystkich, którzy nie znają Puszczy proszę o uruchomienie wyobraźni: Najważniejsza część Parku - rezerwat ścisły lasu pierwotnego zajmuje ok. 46 km2. Z tego turysta może do dziś wejść jedynie na kilka ścieżek oplatających 2 km2. Kawałek - 1-2 km dalej, za specjalnym zezwoleniem samego dyrektora. Reszta - zamknięta. To dokładnie tak jakby w Tatrach można było wejść (tylko z przewodnikiem !) do schroniska Murowaniec, i ewentualnie - po prośbach u dyr. Byrcyna - np. na Giewont.

Dyrekcja Parku Narodowego mieści się w dawnym carskim "Domu Marszałkowskim". Choć od tragicznej śmierci ostatniego Imperatora minął już prawie wiek, jego duch błądzi po pokojach i trzyma się całkiem nieźle.   Jednym z codziennych zajęć Dyrektora jest  rozpatrywanie i podpisywanie (albo nie)  próśb o wjazd rowerem bądź wejście na teren Parku nieco dalej niż wspomniane kilka ścieżek. Wszystko z taką urzędniczą ceremonialnością że pan Gogol sporo mógłby się jeszcze nauczyć. Ciekawe czy przewidując ów rzekomy nawał turystów po powiększeniu Parku Pan Dyrektor będzie jeszcze miał jeszcze czas na wykonywanie innych czynności.

Podczas egzaminu na tzw "parkowego przewodnika"  najczęściej zadawane pytania dotyczą drobiazgowej znajomości różnych danych z urzędniczej szuflady: powierzchnia rezerwatów, daty aktów ustawodawczych, nazwiska dyrektorów. Potem trzeba regularnie, co dwa tygodnie, podpisywać listę obecności na obowiązkowych zebraniach. Oczywiste jest więc, że żaden miłośnik Puszczy który mieszka gdzieś dalej w Polsce nie ma szansy aby takim przewodnikiem zostać bądź - jak w moim osobistym  przypadku - raz zdobytą licencję utrzymać.  Na przewodnika najlepiej nadaje się miejscowa emerytka, a nie np. biolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego który chciałby w wakacje kilka razy przyjechać i podzielić się swoją wiedzą z turystami. On prowadząc kogokolwiek do Parku musi za ciężkie pieniądze wynajmować figuranta, najczęściej o bardzo kiepskiej i naiwnej wiedzy o puszczańskiej przyrodzie, którego zajęciem jest za to dbanie o właściwy zestaw pieczątek i podpisów na stosownej bumadze.

Jedno ze "szkoleń przewodnickich" które pamiętam sprowadzało się do tego że pewien miejscowy profesor długo opowiadał o interesujących badaniach botanicznych na terenie jednego z rezerwatów. Na moją uwagę, że owszem, miejsce jest bardzo ciekawe i uwzględnione w programie wycieczek mojego biura usłyszałem: jakim prawem, zabraniam, tam jest rezerwat ! To niestety odzwierciedla powszechną mentalność naszych naukowców "zamknąć, nie wpuścić, zakazać". Często zastanawiam się dlaczego: przemożna chęć zaznaczenia swojej "władzy" jako substytutu niskich zarobków ?  Do groteskowych sytuacji dochodzi kiedy jedni uczeni - realizując zlecenia zagranicznych sponsorów wyznaczają ścieżki turystyczne na chronionych obszarach, a drudzy, "w imię zasad" usiłują im przeszkodzić. Historia taka miała miejsce zeszłego roku właśnie w Puszczy Białowieskiej.

A teraz wróćmy do zasadniczego problemu: co zrobić aby zapowiedzi o rozwoju dochodów z turystyki nie były czczym gadaniem ? Naukowcy, parkowi urzędnicy i inni decydenci powinni się wyzbyć kilku błędnych wyobrażeń. Jednym z nich jest wizja "tysiące ludzi tu przyjedzie, będzie chodzić po lesie i jak Puszcza tu wytrzyma". Nie bardzo widzę te tłumy ludzi wciąż przedzierające się przez chaszcze, bo i po co ? Szlag mnie trafia gdy z ust inteligentnych ludzi płyną stwierdzenia "bo Puszcza zostanie zadeptana". Idę o zakład że tylko kilka z licznego stada żubrów (o pozostałej zwierzynie nie wspomnę) fizycznie wydeptuje i "niszczy" przez rok więcej niż wszyscy wchodzący do lasu turyści.

 Puszczańska turystyka przyrodnicza  polega na bardzo spokojnym marszu z częstymi postojami i długimi obserwacjami w jednym miejscu. Najczęściej wchodzi się do lasu na kilkadziesiąt metrów głąb od najbliższej drogi pilnie obserwując i nasłuchując. Aby cokolwiek zobaczyć trzeba się zachowywać niezwykle cicho. Nie ma tu miejsca na tłumne wycieczki, czy hałaśliwe "buszowanie". Z drugiej jednak strony - to bardzo ważne - wstęp do znacznych partii lasu  nie może być ograniczony jedynie do sztywno wyznaczonych szlaków. Nie może być zabronione przejście w głąb drzewostanu celem wyśledzenia dzięcioła czy sfotografowania rośliny. To nie jest teren ani górski ani wydmowy, gdzie ograniczenia uzasadnia problemem erozji. Nieliczni wędrowcy zapuszczający się w ten ogromny las nie uczynią mu żadnej szkody. Przez główną alejkę w rezerwacie ścisłym wędrują w maju setki ludzi, w szkolne wycieczki, a mimo to bardzo rzadkie dzięcioły kują w przydrożnych drzewach dziuple i bez szwanku odchowują młode. Pewien naukowiec, z którym toczyłem ostatnio dyskusję na internetowej liście, do tej pory nie podał mi przykładu dużego nizinnego lasu, którego przyroda uległaby degradacji na skutek ruchu zwiedzających go ludzi. Niestety, to jak wyznaczono tzw. "szlaki turystyczne" w przyłączonych niedawno do parku terenach jest źle wróżącym przykładem: prowadzą one jedynie po najszerszych, monotonnych  leśnych drogach tzw. liniach oddziałowych: kilomer na południe, kilometr na zachód... rzeczywiście, wyjątkowa "atrakcja" !

Drugi błąd w myśleniu, to nieświadomość faktu, że znaczące dochody dla miejscowości w Puszczy przyniosą jedynie dłuższe wczasy pobytowe. Nie krótkie wizyty, zjedzenie obiadu i zakup pamiątek, tylko stałe, regularne opłaty za noclegi i wyżywienie, pełne obsadzenie miejsc w sezonie. A co ma tu robić turysta przez tydzień, kiedy dozwolone parkowe atrakcje zwiedzi w jeden, góra dwa dni ?

Trzeci błąd to próby odgórnych ustaleń: ten ruch turystyczny skierujemy tutaj, a ten tu, niczym wojska na poligonie. Jesteśmy krajem wolnych obywateli. Jeśli mają tu przyjeżdżać ludzie zainteresowani dziewiczym lasem  to nie po to żeby oglądać głównie przekształcone gospodarczo drzewostany. Zarządcy Parku, jeśli chcą zachować wiarygodność wobec przyrzeczeń dla ludności powinni - przed rozszerzeniem granic unormalnić zasady zwiedzania jego dotychczasowego obszaru. Skończyć z bezsensowną biurokracją, oznakować i udostępnić drogi w rezerwacie ścisłym do indywidualnego zwiedzania, zezwolić na przejazd rowerem przez Park do rzeki Hwoźnej i trasą okrężną.  Doprawdy nie rozumiem jakie jest uzasadnienie dla tak drakońskich i nieżyciowych zasad udostępniania Parku, chyba jedynie podtrzymywanie carskich tradycji, niepohamowana chęć urzędniczej kontroli każdej czynności obywatela. (nb. cały obszar Puszczy po stronie Białoruskiej otoczony jest budkami strażniczymi - o swobodnym poruszaniu się tam bez specjalnej przepustki i nadzoru nie ma nawet co marzyć.)

Czegoś podobnego nie ma w żadnym z Polskich parków narodowych, także tych mniejszych, bardziej zagrożonych i nieporównanie tłumniej odwiedzanych. Weźmy choćby Park Roztoczański: tam też jest rezerwat ścisły lasu pierwotnego (Bukowa Góra), zaledwie kilkusethektarowy, przez środek którego wiedzie ogólnodostępny szlak. Dlaczego podobnie nie może być w BPN ? Mieszkańcy Białoweży powinni naciskać na przedyskutowanie tej sprawy.

Niestety, póki co model organizacji ruchu turystycznego: "na prawo grab na lewo dąb proszę wycieczki, a teraz idziemy do restauracji Żubrówka" obowiązuje nadal. Indywidualni podróżnicy często wyjeżdżają  nie zobaczywszy pierwotnego lasu, wywożąc bardzo złą opinię o tej wsi i nie zachęcając innych do przyjazdu. Białowieża zna już historie wielu zapaleńców którzy przybyli tu z Polski i świata pełni zapału i pomysłów z planami na rozwój różnych form aktywnego i poznawczego wypoczynku.  Po kilku latach pozamykali swoje turystyczne firemki na skutek całego splotu przeszkód, formalnych utrudnień czy zwykłej zazdrości i niechęci do obcych.

Moje obawy co do przyszłości turystyki w Puszczy potwierdza przykład powołanego kilka lat temu Biebrzańskiego Parku Narodowego. Mało kto zdaje sobie sprawę, że w wolnym i demokratycznym kraju mamy olbrzymi obszar łąk, pastwisk i lasów, wielkości niemal  powiatu, na który formalnie zakazano wstępu, bez żadnego sensownego uzasadnienia. Bardzo nieprzyjemni strażnicy co roku wypisują mandaty Bogu ducha winnym przybyszom, którzy weszli na polną drogę nic o zakazie nie wiedząc, bo oczywiście tak olbrzymiego terenu nie sposób oznakować. Wiele tradycyjnych ścieżek, po których wcześniej bez uszczerbku dla przyrody wędrowały nieliczne grupki miłośników ptaków zostało całkowicie zamkniętych.  Także i tu, kilka dostępnych, oficjalnych szlaków nie ukazuje pełni bogactwa środowisk i krajobrazów Parku. Jego władze wobec organizatorów turystyki zachowują się niechętnie, a niekiedy wręcz arogancko, próbując rozszerzać swoje zakazy nawet na tereny pozaparkowe. Właściciele pensjonatów pomstują, każdy znawca sprawy zapytany o zdanie - nawet spośród naukowców - otwarcie przyznaje że sytuacja jest absurdalna, ale nic się od lat nie zmienia ! Przykład sprzed kilku dni: "Odbywaliśmy szkolenie przewodnickie przed nowym sezonem letnim. Postanowiliśmy pokluczyć po ścieżkach parku i w jednym miejscu przeszliśmy trybą leśna w kierunku rzeki. To prawda, ścieżka nie była oznakowana jako szlak turystyczny, ale "szlag" mnie trafiał, że właśnie jedyne w tym miejscu bezpieczne i zwyczajnie ładne podejście do rozlewisk Biebrzy jest wyłączone z ruchu turystycznego. Oczywiście na końcu ścieżki zatrzymało nas dwóch bardzo nieprzyjemnych strażników, którzy wypisaliby nam mandat gdyby nie fakt, że jasno daliśmy im do zrozumienia, że mandat nas nie interesuje, a nasze stopy z pewnością mniej zaszkodzą darni niż opony ich samochodu" pisze Grzegorz Chocian, jeden z najbardziej zaangażowanych miłośników regionu i przewodników PTTK w Białymstoku.

Sytuację turystyki nad Biebrzą ratuje jeszcze fakt, że granice Parku nie objęły wszystkich ciekawych terenów, sporo można zobaczyć chodząc po jego obrzeżach, poza tym jest to teren otwarty na który można spoglądać z wywyższonych punktów obserwacyjnych. W Puszczy jest zupełnie inaczej: tam aby cokolwiek ciekawego zobaczyć trzeba do lasu wejść. Wszystkie Parki Narodowe w Polsce chronią jedynie wybrane najcenniejsze wycinki danego typu krajobrazu, poza którym pozostaje sporo podobnych terenów do swobodnego dostępu. Kiedy Park Białowieski zostanie powiększony na całą Puszczę, takich miejsc nie będzie. Aby wsie puszczańskie nie znalazły się w turystycznym potrzasku - także ze względów psychologicznych nie powinno się zmieniać reguł dostępu do lasu. Ograniczenia, bilety wstępu itp. powinny dotyczyć - podobnie jak dziś - jedynie miejsc najcenniejszych. W dotychczasowych lasach gospodarczych trzeba wytyczyć nowe szlaki turystyczne - jako pomoc w poznawaniu terenu, ale nie jako ścieżki wyłącznie dozwolone do poruszania się. Tymczasem i Dyrektor Parku Narodowego i Nadleśniczy z Białowieży - wyjątkowo zgodni od lat - nie znając chyba prawa leśnego, strofują przewodników PTTK, że w zagospodarowanej części  Puszczy wolno się chodzić jedynie po szlakach.

"Wycinka drzew oraz zbieractwo jagód i grzybów nie jest dobrym pomysłem na życie w XXI wieku. Wręcz przeciwnie, jest pomysłem na biedę i utrwalanie zacofania" pisze Zbigniew Nikitorowicz w białostockim Kurierze Porannym. Istotnie, dużo by trzeba tych jagód nazbierać aby otrzymać za nie sumę, którą turysta gotów jest zapłacić za kilkudniowy pobyt na wakacjach. Dlaczego więc przyjezdni są dyskryminowani w zarządzeniach odnośnie wstępu do lasu, tak jak to obowiązuje terenach niedawno przyłączonych do Parku ? Gdzie tu logika ?
porównaj szkodliwość leśników (ogromny wyrąb) i turystów...
Jak się można z powyższego domyśleć, dotychczasowi administratorzy lasów w Puszczy sympatią do gości nie grzeszą. Szef Nadleśnictwa Białowieża znany jest z rozsyłania nieprzyjemnych listów do biur podróży oraz wypowiedzi w stylu "już ja zrobie wszystko, żeby turysta do lasu nie wszedł". Nadleśnictwo Hajnówka nie ustępuje w mnożeniu utrudnień i szykanów: przykładem jest niemożność uzyskania zgody na dojazd autokarem do tzw. mostu dewizowego, popularnego miejsca obserwacji ptaków. Rozsądną politykę prowadzi jedynie Nadleśnictwo Browsk (północny skrawek Puszczy), nie przypadkowo właśnie na jego terenie organizowane są różne przyrodniczo-turystyczne imprezy.  Wszelkie pogróżki leśników są jednak mało groźne wobec faktu, że do lasu państwowego wejść i wjechać rowerem wolno. Niewielkie ograniczenia tego prawa do szczególnych terenów czy sytuacji nie stanowią problemu. Za wszelką cenę trzeba walczyć o zachowanie tego status quo w powiększonym parku ! Strach pomyśleć co będzie, gdy leśnicy staną się służbą parkową i celem zrekompensowania sobie niższych zarobków będą polowali na turystów łupiąc im mandaty.

* * *

Na zakończenie przedstawiam jeszcze raz postulowany model organizacji ruchu turystycznego na terenie Puszczy Białowieskiej. Lokalne samorządy proszę o jego popieranie w dyskusjach nad ostatecznym kształtem nowego Parku.  Zapewnienie  tych warunków jest niezbędne do faktycznego rozwoju turystyki jako źródła wymiernych lokalnych dochodów.

Maciej Zimowski
Zapraszam do dyskusji
e-mail: bird@bird.pl

Magiczny pomost Białowieża - Kraków     strona główna   BIRD SERVICE